sobota, 28 czerwca 2014

Chwila czwarta

- Michał się martwi - mówi w końcu widząc na sobie mój wzrok.
- Musiałam pobyć sama - odpowiadam mu wycierając łzy ze swoich policzków.
- Wiem, że nie znamy się długo ale jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebowała pomocy albo kogoś żeby  pogadać to wal do mnie śmiało - uśmiecha się w moim kierunku a ja po raz pierwszy od feralnego upadku szczerze odwzajemniam uśmiech.
- To wszystko mnie zaczyna przerastać - mówię po chwili ciszy.
- Słyszałem co się stało i jest mi na prawdę przykro - odpowiada a ja po raz kolejny tonę we łzach. Na co Andrzej tak po prostu przytula mnie i mówi, że wszystko będzie dobrze.
- Ja zawsze mam pod górkę - zaczynam na co on wysyła w moim kierunku pytające spojrzenie - nigdy nie miałam tak naprawdę szczęścia - mówię co jeszcze bardziej dziwi środkowego.
- Co ty mówisz? Przecież masz cudowną rodzinę, przyjaciół, brata, który za tobą w ogień by skoczył i pewnie kogoś dla kogo jesteś całym światem - stwierdza na co ja jeszcze bardziej się rozklejam.
- W moim życiu była tylko siatkówka a teraz nawet jej już nie ma a wiesz dlaczego? Bo pół roku temu mój wtedy narzeczony zdradził mnie z najlepszą przyjaciółką.
- Przepraszam nie chciałem - mówi zakłopotany.
- Nic się nie stało przecież nie widziałeś z jaką beznadziejną osobą teraz rozmawiasz - rzucam.
- Co ty mówisz? Przecież jesteś młodą, piękną dziewczyną, która ma przed sobą jeszcze całe życie - stwierdza a na mojej twarzy pojawia się uśmiech przez łzy.
Rozmawiamy tak jeszcze przez godzinę po czym oboje kierujemy się z powrotem do ośrodka. Kiedy wchodzimy na recepcję od razu podbiega do nas mój brat.
- Matko Zuza gdzieś ty była wiesz jak się o Ciebie bałem - mówi.
- Musiałam pobyć sama a potem Andrzej mnie znalazł i chwilę pogadaliśmy a teraz pozwól ale pójdę do siebie odpocząć.
Wchodzę do swojego pokoju i od razu udaję się pod prysznic. Kiedy wychodzę kładę się na łóżku i myślę o tym co tak naprawdę się stało. Pierwszy raz rozmawiałam z zupełnie obcym facetem o tym co się stało i o tym, że Marcin mnie zdradził. Sama nie wiem czemu tak się stało ale czuję, że Andrzej będzie kimś ważnym dla mnie. Z takim przemyśleniami udaję się w objęcia Morfeusza.
23 kwietnia 2013r
Rankiem obudziłam się na kilka minut przed ósmą. Poszłam wziąć prysznic, ubrałam się
i zeszłam na dół na śniadanie. Przywitałam się ze wszystkimi a potem razem z chłopakami zjadłam posiłek.
- Zuzka a może wybierzesz się dziś na nasz trening - zaproponował mi Anastasi.
- Nie może lepiej nie, ja w tym czasie pójdę na ćwiczenia do fizjoterapeutów - próbowałam uniknąć treningu chłopaków bo wiedziałam, że kiedy tylko pojawię się na hali znowu się rozkleję.
- No dobrze w takim razie do zobaczenia na obiedzie - odpowiada trener i wychodzi ze stołówki.
- No to my też się zbieramy i widzimy się na obiedzie siostra - powiedział w moją stronę Michał i razem z resztą siatkarzy wyszedł.
Zaraz potem ja udałam się przebrać a potem poszłam do fizjoterapeutów na ćwiczenia.
- Jak tak dalej pójdzie to za miesiąc będziesz mogła odstawić kule - powiedział  do mnie doktor Sowa kiedy wykonywałam delikatne ćwiczenia pod okiem Olka.
- To dobrze - powiedziałam obojętnie.
- No to w takim razie na dziś koniec, nie możesz aż tak bardzo obciążać nogi - stwierdza lekarz a ja wychodzę z gabinetu kierując się do siebie. Biorę długą orzeźwiającą kąpiel, przebieram się w poprzednie ubranie i kładę się z laptopem na łóżku sprawdzając pocztę i facebooka. Kilka wiadomości z pytaniem o zdrowie, na które i tak nie miałam siły odpowiadać dlatego za chwilę odłożyłam laptop na szafkę i wyszłam na balkon zaczerpnąć świeżego powietrza. Stałam patrząc na to co dzieje się na dworze kiedy zadzwonił mój telefon.
- Cześć mamo - witam się z swoją rodzicielką.
- Hej córuś - słyszę w słuchawce głos matki - co tam u Ciebie?
- Wszystko dobrze - kłamię nie chcąc niepokoić rodziców swoim stanem nie tyle fizycznym co psychicznym- codziennie przechodzę rehabilitację i jak dobrze pójdzie to za miesiąc odstawie kule.
- Nawet nie wiesz jak się cieszymy z tatą, kiedy nas odwiedzisz? - słyszę pytanie.
- Nie wiem mamo, przecież wiesz, że jestem teraz z Michałem w Spale a tak w zasadzie to muszę już kończyć bo zaraz będzie obiad. Do zobaczenia mamuś - żegnam się nie mając ochoty na dalszą rozmowę, która może doprowadzić do tego, że w końcu powiem co tak naprawdę się ze mną dzieje. Siadam na łóżku chowając twarz w dłoniach. Wiem, że źle robię okłamując wszystkich a przede wszystkim samą siebie. Wiem, że nie  radzę sobie z tym co się stało i jeśli ktoś mi nie pomoże mogę stracić chęć do walki i życia. Z rozmyśleń wyrywa mnie dźwięk telefonu.
- Tak słucham? - odbieram.
- Dzień dobry tu Alicja Majewska z wydziału marketingu i zarządzania na Uniwersytecie Łódzkim czy rozmawiam z Panią Zuzanną Winiarską? - słyszę.
- Tak.
- Pani wykładowcy wyznaczyli termin zaliczenia semestru na 26 czerwca - informuje mnie.
- Dziękuję Pani bardzo.
- W takim razie do widzenia - żegna się ze mną.
- Do widzenia - mówię wciskając czerwoną słuchawkę.
Zaraz po tej rozmowie zabrałam swoje kule i zeszłam na dół na obiad. Kiedy weszłam na stołówkę panowie już tam siedzieli. Usiadłam koło Michała, który po chwili zapytał:
- I jak z nogą?
- Coraz lepiej jak dobrze pójdzie to niedługo będę mogła odstawić kule - odpowiadam.
- Cieszę się - mówi posyłając mi szeroki uśmiech.
- Dzwonili dziś do mnie z Uniwersytetu i 26 czerwca mam się wstawić na zaliczenie semestru - zaczynam.
- To chyba dobrze, prawda? - pyta mnie brat.
- Nie wiem czy dam radę - mówię ze łzami w oczach na co on mnie przytula.

Mam nadzieję, że Wam się spodobał? Liczę na Wasze opinie i komentarze, które bardzo mnie motywują ponieważ ostatnio z moją weną jest cienko :( Pozdrawiam i do soboty!!! Klara :*
UDANYCH WAKACJI !!!

sobota, 21 czerwca 2014

Chwila trzecia

Kiedy podjeżdżamy pod ośrodek w Spale w moich oczach znowu pojawiają się łzy. Dlaczego? Bo wiem, że gdyby nie ta cholerna kontuzja już za kilka tygodni trenowałbym tu z reprezentacją kobiet. A tak zostaje mi tylko pobyt tu aby doprowadzić nogę do pełnej sprawności po operacji. Wysiadamy z auta a od razu podbiega do nas Ignaczak. Wita się ze mną uściskiem a potem z Michałem. Od zawsze miałam dobry kontakt z siatkarzami czy to reprezentacji czy Skry. Kiedy tylko mogłam jeździłam na mecze brata i stąd moja znajomości z chłopakami. Michał zabiera swoje rzeczy a libero moje dwie walizki i razem kierujemy się do recepcji aby odebrać klucze do swoich pokoi. Odbieram klucze i każde z nas kieruje się w swoim kierunku ja jako, że jestem tu tylko można by rzec w celach leczniczych dostaje sama pokój. Krzysiek pomaga mi z walizkami i razem wchodzimy do mojego tymczasowego lokum.
- Jak się czujesz? - pyta libero kiedy jesteśmy w pokoju.
- Bywało lepiej - mówię od niechcenia.
- Przykro mi ale wierzę, że dasz sobie radę Zuziek - mówi całując mnie w policzek i wychodząc z mojego pokoju.
Kładę się na łóżku zastanawiając się nad swoim życiem kiedy dostaję smsa.
"Czekamy na stołówce" Michał
Podnoszę się z łóżka, biorę kule i wychodzę z pokoju zamykając drzwi na klucz a potem kieruję się w umówione miejsce.  Po kilku minutach wchodzę na stołówkę i zajmuje miejsce obok swojego brata. Witam się ze wszystkimi siatkarzami nie tylko z tymi, których już znałam ale także tymi nowymi.
- Cześć Andrzej jestem - mówi środkowy podając mi swoją dłoń.
- Zuza - odpowiadam i podaje mu swoją dłoń a przez moje ciało przechodzi dreszcz.
- Zuziek nie wiem czy wiesz ale to nasz nowy kolega ze Skry od przyszłego sezonu - mówi w moim kierunku Zatorski.
- Cieszę się, że mogłam Cię poznać - wymuszam uśmiech a potem wracam na miejsce koło Michała.
Razem ze wszystkimi zjadam obiad a potem udaję się do pokoju przebrać w luźniejsze ubrania
i idę do gabinetu fizjoterapełtów kadry.  Po ćwiczeniach z powrotem udaję się do siebie. Idę korytarzem kiedy ktoś na mnie wpada a ja mało co nie ląduje na podłodze.
- Jezu tak bardzo Cię przepraszam - mówi Wrona.
- Nic się nie stało - odpowiadam kierując się do swojego lokum nie mając ochoty na rozmowę ze swoim nowym znajomym. Podnoszę z ziemi swoje kule i po prostu odchodzę. Wchodzę do pokoju i od razu ląduje na łóżku tonąc we łzach. Po raz kolejny wylewam morze łez nie przejmując się, że za chwile może ktoś wejść. Nim się obejrzałam do jej pokoju wparował mój kochany braciszek, który widząc mój stan od razu siada obok i przytula całując mnie w głowę.
- Zuzka, proszę Cię nie płacz już - głaszcze mnie po głowie.
- Mam dość rozumiesz, ja tak nie potrafię, nie potrafię nie myśleć o siatkówce.
- Może to był zły pomysł z przyjazdem tutaj - stwierdza przyjmujący.
- Nie to nie tak, że ja nie chcę tu być z Wami, ja po prostu sobie z tym nie radzę - patrzę na brata, który bacznie słucha moich słów.
- Obiecuję Ci, że wszystko się ułoży i jeszcze będziesz szczęśliwa - oznajmia przytulając mnie mocniej do siebie.
Siedzą tak przez kolejne kilkadziesiąt minut do póki Winiarski nie zorientował się, że jego siostra zasnęła. Kładzie ją na łóżku i przykrywa po czym po cichu wychodzi z jej pokoju.
*
Siedzę pogrążony na swoim łóżku we własnych myślach kiedy słyszę głos swojego przyjaciela.
- Te Wrona co ty taki zamyślony? Zakochałeś się czy co? - śmieje się Kłos.
- Weź się lepiej nie odzywaj jak masz gadać głupoty - odpowiadam mu po czym wychodzę z naszego pokoju.
Wychodzę z ośrodka i siadam na ławce. Sam się sobie dziwię ale moje myśli cały czas biegną w kierunku jednej osoby. Nie mogę zapomnieć tych pięknych błękitnych tęczówek przepełnionych smutkiem i żalem. Mimo tego, że znam ją od dobrych kilku godzin czuje, że ona zajmie ważne miejsce w moim życiu i, że z całego serca pragnę pomóc Zuzce. Po kilkudziesięciu minutach wracam do ośrodka gdzie udaje się na kolację.
*
Całą kolację siedzę nic się nie odzywając i nie reagując na próby siatkarzy, którzy chcą nawiązać z mną jakąkolwiek rozmowę. Wmuszam w siebie choć trochę posiłku bo wiem, że jeśli tego nie zrobię mój brat nie da mi spokoju i będzie czekał mnie kolejny wykład. Kiedy kończę podnoszę się z krzesła i ruszam w stronę wyjścia ze stołówki po czym wychodzę na powietrze. Podpierając się kulami przechadzam się po terenie ośrodka nie zastanawiając się nad tym, że kiedy Michał spostrzeże, że mnie nie ma będzie się martwił. W końcu po kilku dziesięciominutowym spacerze siadam na jednej z ławek w alei gwiazd polskiego sportu. Spoglądam na tabliczki z nazwiskami siatkarek zasłużonych dla tej dyscypliny w Polsce i czuję, że po moich policzkach zaczynają spływać co raz to kolejne łzy. Chowam twarz w dłoniach i całkowicie pogrążam się w smutku. Siedzę tak przez kilka minut kiedy czuje, że ktoś koło mnie usiadł. Podnoszę głowę do góry i widzę, że tym kimś jest nie kto inny jak Andrzej.

Oddaję w Wasze ręce trzeci rozdział. Liczę na Wasze komentarze, które cholernie mnie motywują a w ostatnim czasie moja motywacja uszła sama nie wiem gdzie :P Dziękuję za każdy nawet najkrótszy komentarz. Pozdrawiam i do soboty!!! 
Klara :*

sobota, 14 czerwca 2014

Chwila druga

Podchodzę do drzwi cicho pukając ale kiedy Zuza nie odpowiada otwieram je i widzę, że moja siostra zasnęła, przykrywam ją kocem, całuję w głowę i po cichu opuszczam pokój. Schodzę na dół do żony i syna, siadam z nimi w salonie.
- I co z nią? - pyta Dagmara.
- Zasnęła - odpowiadam krótko jakby od niechcenia.
- Michał nie możesz się tym zadręczać. Zuza to silna dziewczyna i na pewno sobie poradzi - mówi.
- Ja boję się, ze ona sobie coś zrobi - odpowiadam ze strachem w oczach - postanowiłem, że za tydzień zabieram ją ze sobą na zgrupowanie do Spały. Anastasi się zgodził żeby przyjechała ze mną a przynajmniej tam będą ją miał na oku i będzie miała fachową opiekę.
- Myślę, ze to dobry pomysł, może dzięki temu zapomni o tym co się wydarzyło.
*
Kiedy budzę się i spoglądam w okno zdaje sobie sprawę, że jest noc. Spoglądam na wyświetlacz telefonu i dostrzegam na nim godzinę 2:12. Podnoszę się z łóżka i podchodzę do drzwi prowadzących na balkon. Wychodzę na zewnątrz i patrzę w rozgwieżdżone niebo. Po chwili dostrzegam spadającą gwiazdkę. Niby nigdy nie wierzyłam w takie rzeczy ale tym razem przez głowę przeszła mi jedna myśl a w zasadzie życzenie i nie było to takie jakiego można by było się spodziewać. Nie pomyślałam o siatkówce bo wiedziałam, że dla mnie kariera siatkarska jest już tylko przeszłością ale przez moją myśl przemknęło jedno marzenie "Chcę być jeszcze kiedyś szczęśliwa" powiedziałam sama do siebie a po moich policzkach spłynęły łzy. Po kilku minutach wracam do pokoju, idę wziąć szybki prysznic a potem wracam do łóżka i odpływam do krainy snów. Następnego dnia budzę się na chwilę przed 7. Ubieram się, związuję kucyk i siadam na łóżku pogrążając się w myśleniu. Po chwili zrywam się z mebla i zaczynam szykować po wszystkich szafkach i pudełkach z moimi rzeczami jednej i najważniejszej rzeczy. Nigdzie nie mogę znaleźć tego cholernego złotego krążka, którego widziałam tylko raz zaraz po operacji a potem kazałam go zabrać Michałowi żeby nie przypominał mi o siatkówce. Po chwili do pokoju wchodzi własnie mój brat, który bacznie spogląda na to co robię.
- Jest w szufladzie przy łóżku - słyszę głos brata i otwieram wskazane miejsce, w którym znajduje to czego szukałam.
- Skąd wiedziałeś? - pytam siadając na łóżku z medalem w ręku.
- Czy tego chcesz czy nie jesteśmy rodzeństwem i znam Cię jak nikogo innego Mała - mówi przyjmujący obejmując mnie ramieniem, a ja nie staram się powstrzymywać łez oglądając medal.
- Zawsze o nim marzyłam - szepczę cicho przez łzy.
- Wim Zuziek ale może Bóg tak chciał.
- Co ja teraz będę robić? Nie chcę do końca życia mieszkać u Ciebie albo rodziców.
- A marketing, przecież zawsze to lubiłaś i został Ci tylko rok studiów - pociesza mnie.
- Myślisz, że uda mi się?
- Jasne, że tak w końcu jesteś Winiarska a oni nigdy się nie poddają.  A tak w zasadzie za kilka dni rozpoczynam zgrupowanie w Spale a ty jedziesz ze mną - oznajmia.
- Ale co ja tam będą robiła?
- Tam będziesz miała fachową opiekę zanim dojdziesz do siebie i spotkasz się z chłopakami - uśmiecha się delikatnie w moim kierunku.
Kolejne kilka dni minęło mi na siedzeniu zamknięta całymi dniami w pokoju. Jeślibym mogła nie wychodziłabym z niego nawet na sekundę. Praktycznie każdego dnia ktoś mnie odwiedzał a ja miała już wszystkiego dość, miałam dość tego, że wszyscy się nad mną użalają i współczują mi tego co się stało. Chciałam po prostu móc odpocząć i wszystko przemyśleć. Wiedziałam, że wszyscy się o mnie martwią i chcą jak najlepiej ale nadal nie potrafiłam zapomnieć o tym, że siatkówka jest dla mnie już tylko przeszłością. Z każdym kolejnym dniem wyglądałam coraz gorzej i nie tyle co fizycznie ale psychicznie. Podpuchnięte oczy od płaczu były tylko jedną z rzeczy po której można było poznać, że tej dziewczynie zawalił się cały świat.
22 kwietnia 2013r
- Zuza ja muszę Ci coś powiedzieć - zaczyna mój brat kiedy jesteśmy w drodze do Spały.
- Mów Michał i tak wiesz, że już nic mnie bardziej nie załamie - odpowiadam nawet nie patrząc na niego.
- Podpisałem kontrakt z Fakieł Nowy Urengoj - mówi na co ja spoglądam na niego ze zdziwieniem.
- Może nie wyglądam ale na prawdę się cieszę, przynajmniej ty się spełniasz w siatkówce - stwierdzam odwracając głowę w kierunku szyby aby ukryć kolejne łzy.
- Ej Mała - mówi po czym zatrzymuje auto na poboczu widząc mój stan, wysiada z samochodu i zachodzi od mojej strony otwierając drzwi. Pomaga mi wysiąść a potem przytula mnie do siebie głaszcząc po głowie - nie płacz już proszę.
- Dlaczego to ja zawsze mam pod górkę? Najpierw Marcin mnie zdradził z przyjaciółką a teraz nie mogę grać co ja takiego zrobiłam??? - pytam przez łzy wiedząc, ze i tak nie odpowie bo na te pytania nikt z nas nie zna odpowiedzi. Po chwili kiedy się trochę uspokajam wsiadamy do auta i ruszamy dalej w kierunku Spały.

Oddaję w Wasze ręce drugi rozdział. Mam nadzieję, że pod tym epizodem pojawi się więcej komentarzy bo po ostatnim wyniku mam wątpliwość czy jest dla kogo pisać to opowiadanie?
Jeżeli myślicie, że tak to zostawcie po sobie choćby najkrótszy komentarz.
Pozdrawiam :*
Do usłyszenia w sobotę! (chyba)
Klara :*

sobota, 7 czerwca 2014

Chwila pierwsza

Po tygodniu płaczu i wsparcia rodziny, przyjaciół wychodzę ze szpitala w Sopocie nie widząc jakiegokolwiek sensu swojego życia. Wsiadam blada z mokrymi policzkami do auta Michała i razem z bratem odjeżdżam w nieznanym jej kierunku. Jedziemy w ciszy, nic się nie odzywając a po mojej twarzy co chwilę spływają kolejne łzy. Tak własnie wyglądał ostatni tydzień, tydzień łez, smutku, płaczu i zastanawiania się nad tym dlaczego to własnie mi się to przytrafiło. Każdego dnia odwiedzał mnie ktoś z rodziny, przyjaciół czy znajomych, jak nie Michał to rodzice albo Anita albo ktoś z mojego klubu a w zasadzie już byłego klubu. Siedzę wpatrzona w okno a moje myśli fruwają całkowicie gdzie indziej, wydawać by się mogło, że teraz są gdzieś we wszechświecie. Po kilkudziesięciu minutach mój brat parkuje auto pod dobrze mi znanym budynkiem a ja przez kolejną falę łez wysyłam mu pytające spojrzenie.
- Prosili mnie żebym Cię tu przywiózł - mówi widząc moje spojrzenie. Niechętnie wysiadam z samochodu trzymając w rękach kule i otulona ramieniem brata wchodzę do hali Atomu.  Wędrujemy korytarzem prowadzącym na główną halę gdzie jeszcze nie dawno każdego dnia wstawiałam się na treningu i walczyłam jak lwica w meczach Orlenligi i nie tylko. Wchodzimy na halę a ja zamiera na widok wszystkich stojących tam osób. Są tam wszyscy siatkarki, sztab szkoleniowy a także prezes klubu i kilka innych osób związanych z drużyną z Sopotu. Witam się ze wszystkimi a potem czekam na wyjaśnienia po co kazali mi się tu zjawić. Po chwili głos zabiera trener Sopocianek:
- Zuza wszyscy wiemy, że nie masz teraz ochoty na takie spotkania po tym co się stało ale wiedz, że jesteśmy z tobą i życzymy Ci szczęścia - mówi trener a ja po raz kolejny muszę ocierać łzy. Niedługo potem moja najlepsza przyjaciółka wręcza mi zdjęcie w ramce z dekoracji po zdobyciu przez Atom mistrzostwa polski, na której mnie nie było. Spoglądam na fotografię i dopiero teraz spostrzegam, że wszystkie zawodniczki trzymały wtedy w rękach kartki z napisem "Dla naszej Zuzki - Mistrzyni Polski! Szybkiego powrotu do zdrowia!". Nie wytrzymuję tego i z płaczem wychodzę z hali. Wychodzę na zewnątrz i siadam na schodach chowając twarz w dłoniach. Po kilku minutach czuję czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Obracam się i chwilę potem tonę w objęciach swojego brata niczym mała dziewczynka. Stoimy tak przez chwilę a żadne z nas się nie odzywa, ja nie ma już siły a Michał wie, że potrzebuje teraz tylko i wyłącznie jego wsparcia.
- Chodź Mała - mówi prowadząc mnie w stronę auta.
- Michał co teraz będzie? - pytam kiedy jadą ulicami Sopotu.
- Nie wiem Zuziek ale teraz zabieram Cię do siebie do Bełchatowa tam zajmie się tobą fizjoterapeuta - odpowiada mi na co tylko kiwam delikatnie głową.
- A moje rzeczy?
- Wszystko spakowałem kiedy musiałem oddać klucze - oznajmia spoglądając z żalem i smutkiem w oczach - wszystko się ułoży.
Siedzę nie wierząc w słowa Michała opierając głowę o szybę a po kilku minutach sama nie wiem kiedy zasypia. Budzę się dopiero kiedy słyszy cichy szept nad uchem. Przecieram zaspane oczy i dostrzegam, ze jesteśmy już pod domem państwa Winiarskich w Bełchatowie. Wysiadam z auta i kieruje się ku drzwiom, w których po chwili pojawiają się Dagmara i mój chrześniak Oliwier. Wymuszam uśmiech witając się z nimi uściskiem a potem całą czwórką wchodzimy do domu gdzie siadam razem z żoną brata i synem w kuchni a brat zanosi rzeczy na górę do pokoju, w którym będę teraz mieszkać.
- Ciocia a teraz będziesz z nami mieszkać? - pyta mały Winiarski na co ja kiwam delikatnie głową.
- Tak skarbie ciocia teraz będzie z nami mieszkać - odpowiada małemu Dagmara.
- Ale super, a pograsz ze mną w siatkę? - pyta po raz kolejny a w moich oczach pojawiają się łzy i czym prędzej wychodzę z pomieszczenia udając się do "mojego" pokoju. Zamykam drzwi a potem padam na łóżko z płaczem. Nie hamuję łez, do których w ostatnich kilku dniach zdążyłam już się przyzwyczaić. Nie wiem co teraz będzie, nie wiem co teraz będę robić ani czy jeszcze znajdę ochotę aby być na tym świecie.


Oddaję w Wasze ręce rozdział pierwszy :) Czekam na Wasze komentarze i opinie :)
Do soboty!!!
Klara :*
P.S Zapraszam także na bloga mojej przyjaciółki http://oneplusone-ourlove.blogspot.com/