sobota, 26 lipca 2014

Chwila ósma

22 czerwca 2013r
Od rana szykowałam się na dzisiejsze wesele, na które zaprosił mnie Wrona. Z racji tego, że reszta reprezentacji była w tym czasie we Francji rozgrywając kolejne mecze Ligi Światowej spokojnie mogłam się przygotować. Umówiłam się z Andrzejem, że przyjedzie po mnie już o 14 z racji tego, że czekał nas kawałek drogi. Z samego rana kiedy się obudziłam poszłam się wykąpać i ubrać. Następnie zjadłam przygotowane przez Dagmarę śniadanie i pojechałam do fryzjera i makijażystki. Po dwóch godzinach wyszłam z salonu piękności wyglądając niczym jak nie jedna modelka. Kiedy wróciłam do domu moja bratowa i chrześniak mało co nie padli z zachwytu.
- Coś mi się wydaję, że Andrzej padnie jak Cię zobaczy - skwitowała moją fryzurę i makijaż żona Michała.
- Oj przestań my się tylko przyjaźnimy - uśmiechnęłam się - dobra ja lecę się ubrać bo on zaraz pewnie przyjedzie.
Pobiegłam do swojego pokoju na górze aby się przebrać. Ubrałam się w sukienkę
a potem założyłam dodatki i kiedy już miałam schodzić na dół usłyszałam dzwonek do drzwi a po chwili przybiegł Oliwier.
- Ciocia Andrzej przyjechał po Ciebie - zakomunikował mi bratanek.
- Dobrze skarbie powiedz, że za chwilę schodzę - odpowiedziałam mu i ostatni raz przejrzałam się w lustrze i ruszyłam na dół.
Kiedy schodziłam po schodach widziałam jak Wrona rozmawiał z Dagą ale kiedy zauważył mnie momentalnie stanął wpatrzony w jak w obrazek.
- Cześć, pięknie wyglądasz - przywitał się całując mój policzek.
- Hej, to co jedziemy? - zapytałam widząc minę bratowej, która mało co nie wybuchała śmiechem widząc minę siatkarza kiedy mnie ujrzał.
Po tym jak Andrzej otworzył mi drzwi do swojego auta, zajmuję miejsce pasażera i razem ze środkowym ruszam w kierunku Serocka gdzie ma się odbyć ślub przyjaciół Wrony. Droga mija nam w świetnych nastrojach. Rozmawiamy, śmiejemy się, można by śmiało stwierdzić, że w tym momencie wyglądamy jak para. Po ponad dwu godzinnej podróży dojeżdżamy na miejsce. Wysiadamy z auta i kierujemy się pod Kościół gdzie są już zgromadzeni goście. Po chwili pojawia się również para młoda. Ceremonia ślubna trwa ponad godzinę a potem wszyscy goście udają się do domu weselnego gdzie ma odbyć się wesele. Oboje tej nocy mogliśmy sobie pozwolić na choć odrobinę alkoholu bo jak zostaliśmy poinformowani na długo przed weselem mieliśmy zostać tu aż do niedzieli wieczora ponieważ para młoda chciała widzieć nas również na poprawinach. Po jakimś czasie Andrzej zdecydował, że musi w końcu przedstawić mnie przyjaciołom. Oboje podchodzimy do Lewandowskich, po czym siatkarz wita się z nimi a potem przedstawia mnie.
- Cieszę się, że możemy Cię w końcu poznać - słyszę z ust panny młodej.
- Ja też się cieszę - odpowiadam uściskając dłonie Lewandowskich.
Po chwili rozmowy siatkarz porywa do tańca Anię a ja idę zatańczyć z Robertem. Podczas tańca cały czas rozmawiam z piłkarzem a kiedy piosenka się kończy i zaczyna wolniejszy kawałek podchodzą siatkarz i panna młoda robiąc tzw. "odbijane". Ja ląduje w objęciach Wrony, który delikatnie w rytm melodii kołysze nas. Po kilku chwila zdaje sobie sprawę, że jeszcze w towarzystwie żadnego mężczyzny nie czułam się tak dobrze. Wiem, że jest jeszcze za wcześnie aby mówić, że miedzy mną a środkowym zaczęło coś się zmieniać ale wiem, że niedługo może się to stać. Całą noc nie odstępował mnie na krok, bawiliśmy się, śmialiśmy i rozmawialiśmy. Osoba nie znająca nas mogła śmiało dojść do wniosku, że jesteśmy zakochaną w sobie po uszy para. A czy tak było? Około czwartej nad ranem oboje zdecydowaliśmy, że udamy się już do hotelu gdzie mieliśmy przygotowanym dwuosobowy pokój. Od razu po wejściu do środka pozbyłam się ze swoich nóg wysokich szpilek a potem udałam się pod prysznic i nim się obejrzałam leżałam już na jednym z dwóch łóżek powoli oddając się w krainę Morfeusza.
*
Kiedy Zuza zasnęła ja także podążyłem jej śladem i po wzięciu szybkiego prysznica położyłem się na drugim łóżku. Przez chwile nie mogłem się napatrzeć na smacznie śpiącą nieopodal brunetkę i chyba właśnie w tej chwili zdałem sobie sprawę kim ona stała się dla mnie przez te kilka tygodni. Mimo iż byliśmy dla siebie przyjaciółmi ja widziałem w niej kogoś zupełnie innego. Widziałem w niej kobietę, z którą chciałbym spędzić resztę życia. Z takimi rozmyśleniami usnąłem.
*
Kiedy się obudziłam zegarek wiszący na ścianie wskazywał godzinę 11:48. Po cichu podniosłam się z łóżka i udałam do łazienki. Wzięłam prysznic a potem zabrałam z torby strój, w którym miałam udać się na poprawiny. Ubrałam się a potem poprawiłam swoją fryzurę i zrobiłam makijaż. Kiedy skoczyłam zdecydowała, że muszę obudzić już Wronę jeśli nie chcemy się spóźnić.
- Andrzej wstawaj - szepnęłam nad jego uchem ale to nic nie dało bo siatkarz spał jak zabity - Wrona obudź się - potrząsnęłam jego ramieniem a środkowy nawet nie drgnął i wtedy wpadłam na inny pomysł. Poszłam do łazienki nalałam do kubka wody i wróciłam do pokoju. Podeszłam do łóżka, na którym spał Wroniasty i wylałam zawartość naczynia na jego twarz.
- Zuziek co ty wyprawiasz! - krzyknął zrywając się z łóżka a ja mało co nie padłam ze śmiechu.
- Nie chciałeś się obudzić to musiałam coś wy myśleć - odpowiedziałam śmiejąc się.
- Osz ty mała, niegrzeczna kobieto jeszcze zobaczysz ja się zemszczę - powiedział z szerokim uśmiechem w moim kierunku.
- Mam się bać? I tak wiem, że nic mi nie zrobisz bo mój braciszek Ci nie podaruje jeśli coś mi się stanie - mówię nieprzerwanie śmiejąc się z siatkarza.
- Jeszcze zobaczymy. Strzeż się Zuzanno Winiarska - zaśmiał się udając się do łazienki.
Po niecałej godzinie Andrzej był już gotowy do wyjścia. Oboje spakowaliśmy swoje rzeczy a potem siatkarz zaniósł je do auta a następnie poszliśmy z powrotem do sali gdzie było wczorajsze wesele. Przywitaliśmy się z Lewandowskimi a potem zajęliśmy miejsca. Po zjedzeniu obiadu poszliśmy trochę potańczyć. Około 17 postanowiliśmy, ze będziemy się już zbierać bo czeka nas jeszcze podróż powrotna do Bełchatowa. Pożegnaliśmy się i ruszyliśmy w drogę. Ja ze zmęczenia od razu zasnęłam a siatkarz prowadził podśpiewując pod nosem piosenki lecące w radiu.
- Długo spałam? - zapytałam środkowego.
- Nie długo może z 40 minut - uśmiechnął się.
- Wiesz co, już dawno się tak dobrze nie bawiłam - stwierdziłam z uśmiechem.
- Powiem Ci, że ja tak samo.
Dalszą część drogi pokonujemy śpiewając razem wszystkie piosenki i śmiejąc się. Nim się obejrzeliśmy byliśmy już pod domem Winiarskich w Bełchatowie. Wysiedliśmy z auta a ja chciałam zabrać swoją torbę kiedy Wrona krzyknął:
- Zuza!!!

Mam nadzieję, że się spodoba, liczę na Wasze opinie co do tego rozdziału i do usłyszenia za tydzień! Pozdrawiam, Klara :*
"To co najważniejsze" 

sobota, 19 lipca 2014

Chwila siódma

28 kwietnia 2014r
Budzę się na chwilę przed dziewiątą. Podnoszę się z łóżka i idę wziąć prysznic a potem robię delikatny makijaż i ubieram się.
Gotowa schodzę na dół do kuchni gdzie jest już reszta domowników. Witam się ze wszystkimi a potem razem z resztą zjadam naleśniki, które usmażyła pani domu. Po śniadaniu ja i Dagmara zostajemy w kuchni sprzątając po posiłku a Michał z synem wychodzą z domu na rowery.
- Daga mogę Cię o coś spytać? - rzuca w moim kierunku brunetka.
- Jasne pytaj - odpowiadam jej.
- Czy ze mną jest coś nie tak? - pytam a widząc pytające spojrzenie przyjaciółki mówię dalej - czemu ja zawsze trafiam na nie odpowiednich facetów?
- To nie tak Zuziek, ty po prostu nie spotkałaś jeszcze miłości swojego życia ale jeszcze masz wiele lat przed sobą i na pewno spotkasz kogoś kto stanie się dla Ciebie całym światem.
- Wiesz, że jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie - mówię przytulając żonę brata.
Około 11 wsiadam do auta i ruszam w stronę Łodzi, w której jestem już po prawie godzinie. Parkuję pod Manufakturą i ruszam do kawiarni, w której jestem umówiona z Anitą. Kiedy wchodzę do środka od razu w oczy rzuca mi się przyjaciółka.
- Cześć Anitko - witam się uściskiem.
- Hej Zuziek, opowiadaj co u Ciebie.
- Jak widzisz jeszcze muszę chodzić o kulach ale już niedługo, a po za tym nic się nie zmieniło, dziś wracam z Michałem do Spały - opowiadam siatkarce siedząc z nią przy stoliku.
- A co zamierzasz później? - słyszę pytanie.
- Zamierzam kontynuować studia tutaj na Uniwersytecie a mieszkać będą w Bełchatowie, ale koniec tego gadania o mnie mów lepiej co u Ciebie - rzucam.
- Od przyszłego sezonu będę grać tutaj w Budowlanych i właśnie się przeprowadziłam do Łodzi - słyszę z ust Anity i mało co nie wypluwam kawy, którą właśnie piłam.
- Jak to będziesz grać w Łodzi?! Przecież miałaś jeszcze ważny kontrakt z Atomem.
- Został rozwiązany za porozumieniem stron a potem przyszła propozycja z Budowlanych - oznajmia mi przyjaciółka.
- Jeśli mam być szczera to jest w szoku - stwierdzam.
- Oj to jest teraz nie ważne, przynajmniej będziemy się mogły bez przeszkód widywać jak tylko czas na to pozwoli - widzę uśmiech Anity i sama się uśmiecham.
Rozmawiamy jeszcze przez jakieś dwie godziny a potem żegnają się obiecujemy sobie, że cokolwiek by się nie działo zawsze będziemy się przyjaźnić i będziemy się często kontaktować. Po wyjściu z kawiarni korzystając z okazji wpadam do kilku sklepów zakupując nowe ubrania a na koniec idę do sklepu z artykułami sportowymi aby kupić chrześniakowi nową piłkę do nogi. Po zakupach wracam do samochodu i ruszam w drogę powrotną do Bełchatowa.
Kolejne dni i tygodnie minęły mi jak i wszystkim bardzo szybko. Nim się obejrzałam był już szósty czerwca a ja wraz z reprezentacją byłam w Warszawie ponieważ następnego dnia Polacy mieli grać na Torwarze z Brazylijczykami. Te kilka tygodni spędziłam głównie na rehabilitacji i przygotowywaniu się do zaliczenia semestru na studiach ale nie tylko. Można by rzec, że przez ten miesiąc zaprzyjaźniłam się z jednym z paczki wielkoludów. A tym kimś był nie kto inny jak Andrzej. Sama nie wie czemu ale od początku polubiłam tego ponad dwumetrowca. Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu o ile można tak nazwać czas pomiędzy treningami reprezentacji a posiłkami i siłownią. Jeszcze chyba nie do końca zdawałam sobie z tego sprawę ale między mną a Wroną zawiązała się nić porozumienia.
- O hej Zuza - wita mnie uśmiecham Andrzej kiedy z rana schodzę na śniadanie.
- Cześć Andrzej, i jak wyspany dziś może być Twój wielki dzień - uśmiecham się w jego stronę.
- Zuzka bo ja mam do Ciebie takie małe pytanie - zaczyna siatkarz.
- Pytaj.
- Nie poszłabyś ze mną na wesele? - wydusza w końcu z siebie brunet.
- No powiem Ci, że mnie zaskoczyłeś tym pytaniem - odpowiadam lekko zakłopotana jego propozycją - ale jasne, że z Tobą pójdę, a kiedy to wesele i czyje przede wszystkim?
- 22 czerwca mojego kumpla Roberta - odpowiada.
- Zaraz, zaraz czy ty mi chcesz powiedzieć, że zabierasz mnie na wesele Roberta Lewandowskiego? - pytam zaskoczona tym co usłyszała.
- No tak.
- O matko i w co ja się ubiorę przecież nie pójdę w zwykłej sukience na wesele najlepszego polskiego piłkarza - śmieję się a chłopak słysząc moje słowa wtóruje mi.
Około 16:30 razem z reprezentacją ruszam na warszawski Torwar. Wysiadam na końcu z autokaru i powolnie za całą ekipą udaję się na halę. Wchodzę do środka i od razu czuje ukucie w sercu. Sama nie wiem dlaczego? Przecież już zdążyłam się już przyzwyczaić do myśli, że siatkówka to tylko przeszłość. Siedzę w pierwszym rzędzie razem z Dagą, Olim i resztą partnerek siatkarzy. A kiedy na boisku Polscy walczą o zwycięstwo przypominam sobie jak to było kiedy ja jeszcze niedawno walczyłam na boisku o każdy punkt dla swojej drużyny. Niestety mecz nie poszedł po myśli Polaków, którzy ulegli Kanarinios 3:1 i w nieciekawych nastrojach wracają do hotelu.

Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Jak widzicie akcja pomiędzy Wroną a Zuzką zaczyna powoli się rozkręcać :) Liczę na Wasze opinie i komentarze co do tego rozdziału. Na kolejny zapraszam za tydzień!
Pozdrawiam, Klara :*
"To co najważniejsze..." - nowy projekt!!!

sobota, 12 lipca 2014

Chwila szósta

25 kwietnia 2013r
Kiedy rankiem budzę się przypominam sobie swój sen i z uśmiechem na twarzy dotykam swoich ust.  Po chwili jednak przytomnieję i otrząsam się. Podnoszę się z łóżka, idę wziąć prysznic a potem ubieram się.

Kilka minut później wychodzę o kulach z pokoju i idę na śniadanie. Witam się ze wszystkimi a potem zjadam kanapki.
- Ej a może zrobimy tak dziś ognisko? - proponuje najstarszy z siatkarzy.
- Tak! - odpowiadają wszyscy chórem.
- Dobra to robimy tak po treningu zaraz ktoś pójdzie na zakupy a reszta pójdzie naszykować drewno żeby wieczorem tylko rozpalić - zarządza Igła na co reszta tylko przytakuje.
Po śniadaniu idę się przebrać w luźniejsze ubrania i zaraz potem udaję się do gabinetu fizjoterapełtów. Po dwu godzinnych ćwiczeniach wracam do siebie. Kładę się na łóżku i kiedy już prawie ucinam sobie drzemkę słyszy dzwonek swojego telefonu, biorę z szafki nocnej komórkę i spoglądam na wyświetlacz, na którym pojawia się zdjęcie Anity. Wiem, że nie mogę już dalej unikać rozmowy z nią, wiem, że przyjaciółka martwi się o mnie, przecież nie rozmawiałyśmy od czasu mojej ostatniej wizyty na hali sopockiej drużyny. Biorę głęboki oddech i naciskam zieloną słuchawkę.
- Halo - mówię.
- Cześć Zuzka - słyszę w słuchawce.
- Hej Anita - witam się.
- Tak się cieszę, że wreszcie odebrałaś telefon.
- Przepraszam, że nie odbierałam ale musiałam sobie to wszystko poukładać w głowie - odpowiadam przyjaciółce.
- Rozumiem Cię i chciałam powiedzieć, że zawsze możesz na mnie liczyć i jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebowała pomocy to możesz dzwonić o każdej porze - po tych słowach na mojej twarzy pojawia się delikatny uśmiech - kiedy będziemy mogły się spotkać?
- Ja teraz jestem w Spale z Michałem i jeśli nic się nie zmieni to będę tu do końca ich zgrupowania więc jeżeli będziesz chciała to możemy się spotkać w weekend w Łodzi - oznajmiam.
- W takim razie możemy się spotkać w niedzielę w Manufakturze.
- W takim razie do zobaczenia, całuję - żegnam się z Anitą po czym wciskam czerwoną słuchawkę.
Cieszy się, że wreszcie szczerze porozmawiałam z przyjaciółką, i że wszystko sobie wyjaśniłyśmy. Po kilku minutach do pokoju wpadają siatkarze z Ignaczakiem na czele i wyciągają mnie na dwór.
- Dobra to robimy tak. Zuzka, Kłos, Wrona i Zati idziecie do sklepu po zakupy a reszta idzie ze mną nad jezioro nazbierać drewna i spotykamy się na obiedzie - zarządza libero.
- Ale dlaczego akurat my? - pytam najstarszego.
- Bo jesteście najmłodsi i nie marudzić tylko ruszajcie do sklepu po prowiant - odpowiada mi a reszta wybucha śmiechem.
Razem z chłopakami ruszam w stronę centrum Spały do jednego z supermarketów. Idąc cały czas rozmawiamy i śmiejemy się a ja czuje, że pewien osobnik cały czas mi się przygląda.
- Czemu mi się przyglądasz? - pytam w końcu Andrzeja.
- Bo pierwszy raz widzę Cię taką uśmiechniętą - odpowiada z uśmiechem.
- Te zakochańce może byście tak się trochę ruszyli bo nie wiem czy do rana dojdziemy do tego sklepu - zaśmiał się Kłos na co ja zmroziłam go tylko wzrokiem.
Kiedy wszystko na wieczorne ognisko było już kupione powolnym krokiem całą czwórką wracamy do ośrodka. Ja oczywiście z tą kulą szłam kawałek za nimi ale i tym się nie przejmowała bo w ostatnim czasie lubiłam być sama i zastanawiać się nad swoim życiem. W pewnym momencie tak się zamyśliłam, że nawet nie wie jak wylądowałam na plecach Wrony a dwaj nasi pozostali towarzysze mało co nie popadali ze śmiechu.
- Wrona idioto puść mnie! - krzyczę.
- Nie bo po pierwsze nie możesz tak obciążać nogi a po drugie w takim tempie ty nie zdążysz na to nasze ognisko - odpowiada ze spokojem.
Nie miałam siły dalej protestować bo pomimo moich 183 cm wzrostu z Andrzejem i tak nie miałam szans a i moja noga nie pomagała w tym żeby się mu sprzeciwiać dlatego też niesiona przez resztę drogi dotarłam pod same drzwi hotelu.
- Możesz mnie już puścić? - zapytałam.
- No skoro tak bardzo chcesz, ale nie i tak idziemy już na obiad to zaniosę Cię aż tam - zaśmiał się.
Resztę dnia spędziłam w pokoju, dopiero na chwilę przed siedemnastą wpadł do mnie Michał, że już idą rozpalać ognisko i za chwilę mam być na dole. Przebrałam się w wygodniejsze ubrania.
A potem zeszłam do chłopaków, którzy już na mnie czekali. Razem z resztą siatkarzy i niektórymi członkami sztabu ruszyłam w stronę jeziorka nad, którym było zaplanowane ognisko. Nie minęło 10 minut a całą ekipą byliśmy już w umówionym miejscu. Ognisko już się paliło więc wystarczyło wziąć się za pieczenie jedzenia. Siedziałam na jednym z pieńków i wpatrywałam się w bliżej nieokreślonym punkt. Po chwili z rozmyśleń wyrywał mnie brat, który zajmuje miejsce tuż obok mnie.
- O czym tak myślisz Mała - pyta.
- Zastanawiam się czy lepiej będzie jak wrócę do rodziców do Bydgoszczy czy jak wynajmę mieszkanie w Łodzi albo Bełchatowie - odpowiadam.
- Zuziek ale ty nie musisz nic wynajmować, przecież my i tak zaraz po Mistrzostwach Europy wyjeżdżamy a ty mogłabyś wtedy zamieszkać w naszym domu - stwierdza na co ja spoglądam na niego ze zdziwieniem.
- Ty mówisz serio?
- Tak no przecież dom i tak będzie stał pusty a ty nie musiałbyś nic wynajmować i będziesz miała nie daleko do Łódź.
- Wiesz, że jesteś najcudowniejszym bratem na świecie? - pytam przytulając się do niego.
- Wiem, a ty jesteś najcudowniejszą siostrą - mówi całując mnie w czubek głowy.
Z jednej strony cieszyłam się z propozycji Michała a z drugiej wiedziałam, ze kiedy Winiarscy wyjadą do Rosji w Bełchatowie będę zupełnie sama. No może nie licząc chłopaków ze Skry. Cieszyłam się też z tego, ze nie będę musiała dojeżdżać na studia aż z Bydgoszczy. Resztę wieczoru spędziłam z kilkunastoma wielkoludami śmiejąc się z ich zabawnych historii i żartów. Nim się spostrzegłam na zegarku dochodziła już prawie 22. Postanowiła, że pożegnam się ze wszystkimi i wrócę do ośrodka. Po 15 minutach byłam już w swoim pokoju. Wzięłam długą relaksującą kąpiel a potem oddałam się krainie snów.
Następnego dnia obudziłam się na chwilkę przed ósmą. Poszłam wziąć prysznic a potem ubrałam się. Nim się obejrzałam do jej pokoju wparował Krzysiek, który oznajmił, że dziś na śniadanie pójdę z nim. Zdziwiona nie próbowałam nawet protestować dlatego też zamknęłam pokój i zeszłam razem z libero na stołówkę. Usiadłam koło Ignaczaka i swojego brata i razem z całą resztą zjadłam śniadanie.
- Michał, o której wracamy do domu? - zapytałam przyjmującego podczas śniadania.
- Ansatasi powiedział, że wszyscy mogą się rozjechać do domów po popołudniowym treningu a wrócić mamy w niedzielę wieczorem - odpowiada mi na co przytakuje tylko głową.
Po śniadaniu jak codziennie odbywam rehabilitację z fizjoterapeutami kadry a potem czytając książkę czekam na siatkarzy aż wrócą z treningu i udadzą się na obiad. Po południu spakowałam swoje rzeczy do torby i czekając na brata wzięłam się za oglądnie filmu "Nad życie". Kiedy skończyłam siatkarze skończyli trening a ja z Winiarskim udałam się w podróż powrotną do Bełchatowa.
Całą sobotę spędziłam w towarzystwie Dagmary, Michała i Oliwiera, który ku zaskoczeniu wszystkich nie odstępował mnie na krok.
- Widzę, że z Zuzą chyba lepiej? - pyta a w zasadzie stwierdza Daga kiedy siedzi razem z Michałem wieczorem na kanapie kiedy Zuza z Olim są na górze.
- Na to wygląda, ten tydzień w Spale dużo jej pomógł, nie tylko pod względem rehabilitacji ale też poczucia tego, że na siatkówce świat się nie kończy - odpowiada Winiarski.
- Mam nadzieję, że wszystko się ułoży i jeszcze będzie szczęśliwa.
- Ja też a i nie mówiłem Ci wcześniej ale zaproponowałem Zuzce żeby tu zamieszkała kiedy wyjedziemy do Rosji - oznajmia przyjmujący.
- Myślę, że to dobry pomysł skoro zdecydowała się, że chce kontynuować studia. Przynajmniej nie będzie musiała jeździć z Bydgoszczy a dom i tak byłby pusty - popiera pomysł męża przytulając się do niego. Po chwili do salonu wchodzi młodsza siostra siatkarz.
- Zasnął? - pyta Michał.
- Tak - odpowiadam mu siadając na fotelu na przeciwko brata i jego żony - Michał bo ja jutro chciałabym pojechać do Łodzi a moje auto jest u rodziców i chciałam zapytać czy nie pożyczysz mi swojego? - pytam.
- Co?! Przecież ty nie możesz jeszcze prowadzić bo twoja noga nie jest w pełni sprawna - rzuca.
- Michał dam sobie radę, nie jest tak źle jak to wygląda - mówię próbując go przekonać.
- No dobrze niech Ci będzie pożyczę Ci samochód ale masz być ostrożna, a po co ty jedziesz do Łodzi?
- Umówiłam się na spotkanie z Anitą - oznajmiam - a teraz Was przeproszę i pójdę się położyć bo głowa mnie trochę rozbolała, dobranoc.
- Dobranoc Zuziek - odpowiada mi małżeństwo.

Dzięki Waszym komentarzom udało mi się napisać trochę dłuższy rozdział :) Mam nadzieję, że Wam się spodoba i wrazicie swoje opinie :) Na następny zapraszam za tydzień! Pozdrawiam, Klara :*
P.S Zapraszam także do zapoznania się z zakładką "bohaterowie" bloga, który wystartuje zaraz po zakończeniu tego opowiadania. Zaglądajcie "To co najważniejsze..."

sobota, 5 lipca 2014

Chwila piąta

24 kwietnia 2013r
Następnego dnia kiedy się budziłam na zegarku widniała godzina 6:15. Zdziwiona tym, że tak wcześnie wstałam postanawia wyjść na krótki spacer. Ubierałam się, spięłam włosy w kucyka, wzięłam kule i wyszłam ze swojego pokoju.
Kiedy wyszłam przed ośrodek  dopiero spostrzegłam, że nie zabrałam telefonu. Postanowiłam jednak nie wracać po niego i ruszyłam w kierunku spalskiego lasu. Spacerując między drzewami myślałam o swoim życiu i studiach. Po chwili usiadłam na polanie przy jeziorku i wpatrując się w niebo, przypomniałam sobie co tak naprawdę się stało podczas mojego ostatniego meczu. Pamiętam tylko jak zaatakowałam piłkę a ona spadła w ósmy metr boiska. Myśli o tym wydarzeniu sprawiają, że po moich policzkach spływają łzy, które musiałam ocierać.
*
Kierując się na śniadanie wstąpiłem do pokoju siostry. Kiedy zapukałem a nikt nie odpowiadał wszedłem do środka. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i zauważyłem, że Zuzki nie ma. Wziąłem swoją komórkę i wybrałem numer do siostry ale po kilku sygnałach usłyszałem dzwonek jej telefonu, który leżał na jednej z szafek. Pewnie poszła już na stołówkę - mówię sam do siebie i wychodzę z pokoju. Wchodzę na stołówkę gdzie są już wszyscy siatkarze i sztab.
- Nie ma tu Zuzki? - pytam kolegów, którzy zgodnie przeczą głowami - cholera jasna gdzie ona się podziała?
- Nie ma jej w pokoju? - pyta mnie Ignaczak.
- No właśnie nie, pójdę jej poszukać - odpowiadam i wychodzę ze stołówki. Idę do recepcji zapytać czy przypadkiem siedząca tam pani nie widziała Zuzy.
- Dzień dobry, nie widziała pani przypadkiem mojej siostry? - pytam.
- Jakoś zaraz po szóstej wyszła a kiedy zapytałam gdzie idzie powiedziała, że idzie na spacer do lasu - oznajmia.
- Dziękuję.
- I gdzie jest Zuza? - pyta nie kto inny jak Wrona, który razem z całą resztą opuścił stołówkę.
- Podobno wyszła na spacer ale to już minęło prawie trzy godziny, zaczynam się o nią martwić, pójdę jej poszukać - mówię.
- Może się zgubiła - wypala Kłos za co obrywa od Wrony.
- Zaczekaj pójdziemy z Tobą - stwierdzają zgodnie wszyscy siatkarze.
- Dobra, to może się rozdzielmy - stwierdzam.
*
Sama nie wiem ile siedzę już nad jeziorem ale nie mam najmniejszej ochoty się stamtąd ruszać. Zastanawiam się co będzie kiedy mój brat z rodziną wyjadą do Rosji. Gdzie ja będę mieszkać i co będę robić prócz studiów, które są teraz dla mnie priorytetem. Nie chce wracać do Bydgoszczy do rodziców ale nie chce też być w innym mieście sama. Może powinnam się na stałe przeprowadzić do Bełchatowa? - w mojej głowie pojawia się pytanie. Z rozmyśleń wyrywa mnie osobnik, który nie wiadomo skąd pojawia się tuż obok mnie.
- Tutaj jesteś - zaczyna Andrzej.
- Chciałam się trochę przejść - odpowiadam.
- Wszyscy Cię szukają.
- Ale jak to?
- Ty wiesz, która jest godzina? - pyta mnie z uśmiechem na co ja od razu spoglądam na zegarek, który znajduje się na moim ręku i ze zdziwieniem dostrzegam na nim godzinę 10:36.
- O kurczę, siedziałam tu prawie cztery godziny - wzdycham.
- Nie dziwię Ci się, tu jest pięknie - mówi patrząc na jezioro Wrona a ja się delikatnie uśmiecham - no dobrze ale teraz wracajmy do ośrodka bo wszyscy się martwią.
Spacerem razem wracamy do hotelu cały czas rozmawiając. W zasadzie to środkowy cały czas mówił a ja co rusz wybucham śmiechem słuchając opowieści siatkarza. Kiedy dochodzimy pod ośrodek widzę minę swojego brata wiem, że będę się musiała nieźle tłumaczyć.
- Zuzka kurcze ile ty masz lat?! - tak właśnie wita mnie Michał.
- Cześć braciszku, nie bardzo wiem o co ten cały problem, byłam tylko na spacerze - odpowiadam ze spokojem.
- Nie mogłaś powiedzieć albo zabrać telefonu? Bałem się o Ciebie, co jeśli coś by Ci się stało - mówi w moim kierunku.
- Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy - uśmiecham się.
- No dobrze niech Ci będzie - śmieje się Winiarski przytulając mnie.
Reszta dnia mija wszystkim spokojnie. Ja spędzam czas na rehabilitacji i nudzeniu się w pokoju a siatkarze wyciskają siódme poty na treningach przygotowując się do sezonu reprezentacyjnego. Wieczorem kładąc się spać przypominam sobie rozmowę z Andrzejem  i zdaje sobie sprawę z tego, że mimo tego iż znam go kilka dni stał się on kimś ważnym, można by rzec, że już tratuje go jak przyjaciela, do którego mogę się zwrócić w każdej sytuacji.
Razem z NIM siedzę na jednej z ławek w Bełchatowskim parku kiedy po chwili ciszy siatkarz spogląda w moje oczy.
- Zuza kocham Cię - słyszę z jego ust.
- Ja Ciebie też Andrzej - mówię po czym on złącza nasze usta w pocałunku.

***************************
Czyta ktoś to w ogóle jeszcze? 
Przyznam, że jestem trochę zawiedziona :( Przy prawie 500 wyświetleniach 4 komentarze?! 
Ostatnio z moją weną jest naprawdę krucho i robię co mogę aby rozdziały były w miarę moich możliwości długie ( zresztą o to prosicie). Ale z taką ilością komentarzy moja motywacja i wena spadają na dalszy plan :P Jeżeli tak dalej pójdzie chyba będę musiała pomyśleć nad zawieszeniem :P
Pozdrawiam i do soboty, Klara :*
P.S Panowie trzymamy za Was kciuki <3